Pamiętny dzień
7 czerwca 2018 roku
Rano wizyta u gastrologa (Luxmed Radziwiłłowska), skierowanie na cito do szpitala.
Przyjechaliśmy prosto na izbę przyjęć Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego – z przyjęć planowych pokierowano nas na Szpitalny Oddział Ratunkowy, tam przyjęli (ze względu na przedłużające się wymioty i skierowanie od gastrologa), pan pielęgniarz zrobił wywiad, nałożył opaskę identyfikacyjną i zaprowadził na gastrologię. Tu zostawił nas Piotrek i pojechał do pracy. Pani doktor gastrolog zleciła podstawowe badania i dodatkowo badania neurologiczne, mówiąc, że często wymioty są objawem neurologicznym. Zaplanowała rezonans magnetyczny na następny dzień, a jeszcze tego samego dnia udało się zorganizować tomografię komputerową. Marysia nie była na czczo, więc nie mogli jej znieczulić do badania, ale nasza doktor wykorzystała senny czas na drzemkę i z pomocą czopka uspokajającego i bajki o śwince Peppie na jej własnym telefonie udało się przeprowadzić badanie. Wróciliśmy na nasze łóżko na korytarzu, mój telefon już się rozładował od bajek i piosenek, Marysia zmęczona po przeżyciach nie chciała współpracować z neurolog, badającą odruchy i trafianie rekami do kółeczka od kluczy, a potem zasnęła. Wkrótce podszedł do mnie, jak się potem okazało, neurochirurg, mówiąc, że następnego dnia po rezonansie, korzystając z jednego znieczulenia, zrobi operację wycięcia guza – w ten sposób dowiedziałam się, że Marysia ma guza w mózgu… Zaraz potem zostałyśmy przeniesione na oddział chirurgii, a nasza doktor gastrolog użyczyła znów swojego telefonu, żebym powiadomiła Piotrka, żeby nas szukał na chirurgii. Gdy przyszedł, żeby mnie wymienić, przekazałam mu wieści o rezonansie, operacji i guzie w mózgu, a potem pojechałam do domu, żeby się przygotować do pracy.
Jadę do Świdnika, kąpię się, ładuję telefon, po drodze do szkoły spotykam Alinkę z moją mamą, wracające z przedszkola i mówię im, że następnego dnia Marysia będzie miała operację usunięcia guza mózgu… W szkole prowadzę lekcje, wracam, pakuję się na noc w szpitalu. Wymieniam się z Piotrkiem na chirurgii przy Marysi. W międzyczasie przenieśli ich na salę intensywnej opieki pielęgniarskiej, a neurochirurg tłumaczył Piotrkowi, że guz ma wielkość ponad 4 cm (następnego dnia po rezonansie ma się okazać, że to jednak 6 cm). O północy ostatni raz karmię Marysię piersią, bo musi być na czczo do znieczulenia…
Jak minął rok leczenia Marysi – spojrzenie w liczbach
W czasie leczenia w Polsce Marysia przeszła 3 cykle chemioterapii, miała 10 tomografii komputerowych, 9 rezonansów magnetycznych, kilka USG i RTG. Przeprowadzono na niej w znieczuleniu 16 zabiegów chirurgicznych (w tym usunięcie guza, korekty szwów – tu Piotrek przypomina, że jedna korekta odbyła się “na żywca” na jego rękach – i cewnika centralnego, zakładanie i usuwanie drenaży oraz zastawek) i 5 punkcji lędźwiowych. Przechodziła 4 infekcje płynu mózgowo-rdzeniowego (3 razy bakteria Pseudomonas aeruginosa i 1 raz gronkowiec Staphylococcus haemolyticus, powodujący zapalenie opon mózgowych). Trzy razy była wprowadzana w stan śpiączki farmakologicznej (w sumie spędziła w niej 34 dni). Przez całe swoje leczenie w Polsce była hospitalizowana – w sumie 125 dni (1 dzień na gastrologii, 43 dni na intensywnej terapii – 5 pobytów, 9 dni na chirurgii – 3 pobyty, 72 dni na onkologii – 3 pobyty).
W dniu 9.10.2018 roku przewieźliśmy ją do Szpitala Dziecięcego Dzieciątka Jezus (OPBG) w Rzymie. Przeszła tu 5 cykli chemioterapii, w tym jeden cykl megachemioterapii z autoprzeszczepem komórek macierzystych, miała 7 tomografii komputerowych, 5 rezonansów magnetycznych, 2 badania potencjałów wywoływanych, 4 badania EEG, 1 dobę holter, 3 USG i 7 RTG. Przeprowadzono na niej 4 zabiegi chirurgiczne w znieczuleniu ogólnym (usunięcie zastawek i założenie drenażu, punkcję lędźwiową, usunięcie drenażu i udrożnienie przepływu między III komorą mózgową a mostem oraz zmianę cewnika centralnego na podwójny) i chyba ze 3 punkcje w znieczuleniu miejscowym. Przeszła jedną infekcję bakteryjną Pseudomonas aeruginosa, która po 12 tygodniach została skutecznie wyleczona (przynajmniej na obecny moment). Trzy razy przechodziła terapię pobudzania wzrostu białych krwinek i produkcji przez nie komórek macierzystych. Miała w miarę regularną fizjoterapię w szpitalu i w domu. W ciągu 8 miesięcy leczenia w Rzymie była hospitalizowana przez 174 dni (113 dni na pediatrii – 3 pobyty, 14 dni na neurologii – 1 pobyt, 47 dni na onkologii – 5 pobytów), 4 razy była wypisywana do domu, czyli do wynajętego mieszkania w Rzymie, 6 razy byliśmy na kontrolnych badaniach na Day hospital (czyli pobyt dzienny, kilkugodzinny), a 2 razy spędziła po kilka godzin na transplantologii w celu pobrania i separacji komórek macierzystych z krwi.
Tak wygląda w liczbach rok, jaki upłynął od pierwszego dnia leczenia nowotworu Marysi – medulloblastoma. Przed nami jeszcze zaplanowany rezonans magnetyczny, jeden cykl megachemioterapii (powtórzenie poprzedniego) i być może zakończenie chemioterapii, usunięcie cewnika centralnego, kontrolne rezonanse i bardzo długa rehabilitacja – całego ciała i wzroku.
Nowotwór złośliwy ma to do siebie, że nie da się o nim zapomnieć po zakończeniu leczenia. Przychodzi kolej na zmagania z długofalowymi skutkami obocznymi, w przypadku Marysi wiążącymi się ze sprawnością, widzeniem i słyszeniem, intelektem, hormonami, umiejętnościami społecznymi, zmęczeniem, brakiem motywacji, a także z nieustanną obawą nawrotów i ewentualnego leczenia wznowy.
Dziękujemy za dotychczasową pomoc. Jeśli jeszcze macie siłę, ochotę i możliwości, zostańcie z nami…
Co dalej – to się okaże…
Wsparcie pobytu rodziny w Rzymie:
Wsparcie w mediach społecznościowych:
Rok w migawkach
Czerwiec 2018
Lipiec 2018
Sierpień 2018
Wrzesień 2018
Październik 2018
Listopad 2018
Grudzień 2018
Styczeń 2019
Luty 2019
Marzec 2019
Kwiecień 2019
Maj 2019
Czerwiec 2019